-Pokaż mi blizny...-jego głos zadrżał
-Dlaczego?
-Chcę zobaczyć, ile razy byłem potrzebny, a mnie nie było...-łzy spłynęły mu po policzku.

poniedziałek, 30 grudnia 2013

02.

Nie miałam pojęcia co robię. Kilka minut temu miałam być już martwa. Dlaczego musiał to zniszczyć? Mogłabym być dupkiem i nie iść za nim. Jest miły, ale ja tego nie potrzebuje. Jego "miłość" nie potrwa długo. Po prostu myśli, że jestem jakaś...głupia i potem mnie zostawi samą. Jak każdy.
-Dzięki...Dzięki za uratowanie mnie. -powiedziałam nieśmiało.
-Myślałem, że powiesz: Skoczę, bez względu na to, co zrobiłeś...-oznajmił.
-Nie...Yyy...Nie chcę, abyś się angażował w tę pomoc. -włożyłam ręce w kieszeń.
-I tak nie mam nic na głowie...-westchną. - Hmm...w ogóle Cię nie znam...-uśmiechną się, w świetle księżyca mogłam dostrzec jego zielone oczy.
-Dobrze. Dla Twojej informacji, nie jestem typem włóczęgów. Po prostu spadłam... i to nisko. Jestem osobą, która za dużo ufa, za dużo. -spojrzał na mnie mętnie. -Jestem też dziewczyną, która ma w dupie ten cały świat.
-Masz wiele twarzy Knives...-podniósł brew.
Ja? Wiele? Miałam tylko jedną, którą lubiłam.
-Taaa...-wymamrotałam z nutką sarkazmu.
-No więc, dzisiaj będziesz musiała zostać u mnie. -oznajmił
-Tylko, aby Pan Wielka Gwiazda Popu mnie nie denerwował w nocy. -drażniłam się z nim.
-Myślę, że to samo powinna powiedzieć Panienka O Wielu Twarzach. -zażartował.
-Harry takie wymyślane imię. Dlaczego właśnie takie? -przechyliłam głowę na bok.
-Moja mama miała mi dać na imię Edward, ale zakończyło się to tym, że tak mam na drugie imię. -wzruszył ramionami.
-Podaj całe imię. -poprosiłam.
-Tylko się nie śmiej.
-Nie będę. Obiecuję.
Uniósł brew. Patrzył się na mnie pytająco.
-Dobra.-postanowił. -Harold Edward Styles.
Na moich ustach pojawił się uśmiech.
-Harold? O mój Boże, które jest gorsze?! -starałam się powstrzymać śmiech. -Jeżeli ktoś, kiedyś będzie krzyczał na ulicy Harold, to wiedz, że to ja.
-Uroczę. Wyobrażam sobie...Ja na stacji, w pociągu, a ty biegniesz za pojazdem i wołasz. -uśmiechną się.
Pokręciłam głową.
-Najgorszy obraz na świecie!

Szliśmy w ciszy, dopóki nie dostrzegłam ogromnej rezydencji z fontanną w ogrodzie.
-Gdzie my idziemy? Do królowej? -zażartowałam, a on się uśmiechną.
-Witaj w moim domu.

Moje brudne conversy zostawiły plamę na białej, marmurowej podłodze. Uważałam tylko, aby niczego nie zniszczyć.
-Więc...Wolisz pokój gościnny, czy mój pokój? -mrugną.
Zmrużyłam oczy.
Co za bezczelny drań!


1 komentarz:

  1. Wtf ?! A gdzie są komentarze ?! Coś je zjadł czy co ?! No bo jak takie świetne tłumaczenie może nie mieć komentarzy... no ja tego nie rozumiem...

    Hmmm ja tu próbuje cię zmotywować a ty pewnie od roku na tym blogu nie witasz :( szkoda

    OdpowiedzUsuń