UWAGA BRAKI W ROZDZIALE! TŁUMACZĘ ZE SŁOWNIKIEM, NIE Z TŁUMACZEM CZY COŚ! NIE KTÓRYCH ZWROTÓW NIE ROZUMIEM LUB NIE POTRAFIĘ POPRAWNIE POSKŁADAĆ ZDANIA! TEKST ZAZNACZONY TAK: *** JEST WYMYŚLONY PRZEZE MNIE , LECZ ODNOSI SIĘ DO KONTEKSTU XD DZIĘKUJE!
Hej słodziaki! Nie chce Was martwić, ale dużymi krokami zbliżamy się do końca! (Taki smuteczeg ;-;)
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, lecz bardzo wciągnęło mnie pisanie DARK VEGAS (zapraszam do czytania i obserwowania) Postaram się nadrobić rozdziały... Kocham Was xx :*
Założyłam sobie twittera, w ogóle nie wiem po co, ale piszcie (czy coś XD), bo lubię zawierać nowe znajomości XD
no to ten tego...
folloł mi @alibaba_Bro
folloł mi napisałam tak specjalnie XD
A teraz...
Siedziała nie ukazując żadnych emocji...
Jadąc, od czasu do czasu spoglądałem na nią kątem oka. Wyglądała na wyczerpaną - od płaczu.
Zdawało by się, że płacz jest dobry, ale czy tym razem? Knives wyglądała na zepsutą...
-Spokojnie, możesz mieć oczy na drodze... -odwróciła głowę w moją stronę.
-Przykro mi...-mrugnąłem na widok migoczącego, zielonego światła. -Jesteś głodna?
Wyraz jej twarzy pokazywał, że nie ma ochoty na rozmowę.
-Słuchaj...Ja wiem za jakiego mnie uważasz, lecz ty nic w ogóle o mnie nic nie wiesz! Też mam w rękach moje pieprzone życie! Sumując...Nie mam kompletnie nic!
Głośno przełknąłem ślinę.
-Ty masz wszystko! Rodzinę, przyjaciół, ludzi którzy chcą abyś istniał! -splunęła obojętnie.
-Żyć powinno się dla własnego siebie! Masz jeszcze dużo przed sobą. Wziąłem cię, bo nie chcę abyś cierpiała...
-Nie rozumiesz? -podniosła głos. -Chce być martwa - powinnam być martwa! Myślisz, że mi pomagasz? Mylisz się...Robisz wszystko gorzej! -dopowiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Nie wiem co przeszłaś, ale chcę, żebyś po prostu spróbowała myśleć nieco pozytywniej...Bo świat tylko czeka, abyśmy się stoczyli i byli nic niewartymi gównami**
Nie wiem dlaczego te słowa wypadły mi z ust, lecz chyba pasowały do zaistniałej sytuacji***
-Już za późno...
-Nigdy nie jest za późno Knives...Mogę ci to obiecać...
~Knives~
-Jesteśmy... Ugh...Cholera -przeklną, gdy tylko zobaczył tłum piszczących nastolatek, a także prasę.
-Wow...Na prawdę musisz być sławny...
-Tak. -mruknął obojętnie, lecz widać było przejęcie i strach przed fanami.
-Ha! Więc zgadasz się, że jesteś bardzo ważny i sławny!
-C...Co?!
-Powiedziałam, że jesteś sławny, a ty nawet nie zaprzeczyłeś, więc oczywiste jest to, że jesteś zarozumiały i myślisz, że jesteś wszystkim!
Dzisiaj wszystkie gwiazdy są takie same- myślące tylko o sobie.
Moje ręce spoczywały na kolanach, gdy spotkały się z dłoniami Harrego.
-Obiecuję...Pomogę ci, jeśli dasz mi szansę. -formułował patrząc mi głęboko w oczy.
Wyciągnęłam rękę z jego objęć i popatrzyłam pusto przez okno.
-Kto powiedział, że mogę Ci zaufać.
~Harry~
-Chłopaki! To jest Knives McKinley i bedzie u nas przebywać dopóki nie poczuję się lepiej.
-Hej! -z uśmiechem przywitał ją blondyn trzymając rękę na powitanie. -Jestem Niall.
Knives już miała podać rękę nowo poznanemu, gdy nagle spostrzegła, że jej wszystkie blizny są widoczne.
Chłopcy zaważając to samo ciężko westchnęli.
-Umm...Przepraszam.
-Więc...Knives to twoje prawdziwe imię? -zapytał zaciekawiony Liam.
-Eee..Nie! Moje prawdziwe imię to Rosemar...
-Jesteś głodna?! -niespodziewanie wykroczył z pytaniem Zayn.
-Nie, dzięki.
Nagle nastała niekonfortowa cisza. Wszyscy patrzyli się na nią jakby była inna. Oczywiście, jest - różniła się od wszystkich dziewczyn, coś w niej było...
-Ummm....No to...Co cie do nas sprowadza Rose...Knives! -Niall wyglądał na przejętego.
Wydawało by się, że dziewczyna mnie unika. Od czasu rozmowy w aucie trzymała się ode mnie z daleka.
-Wole być tutaj, niż w sierocińcu. Harry...On...-spuściła głowę, widać, że podłoga wydaje się ciekawsza...
- Uratował mnie...
-Naprawdę?! Jak? -zapytał skupiony Liam.
Łzy zaczęły napływać jej do oczu, robią rondo.
-Umm...-mruknęła. -Moja mama nie żyje, a tato chciał mnie zabić...Pewnego dnia postanowiłam skoczyć z budynku. Nie wiem co Harry tam robił w tym samym momencie...ale tam był...i choć z własnej woli chciałam popełnić samobójstwo, nie pozwolił mi...
Gdy tylko Knives poczuła się śpiąca zaprowadziłem ją do sypialni. Wracając zauważyłem cztery pary oczu pytające się "Co do cholery?!"
-O mój Boże! Nie mogę w to uwierzyć! -szepnął Louis. -Szkoda mi jej.
-Ona teraz nie potrzebuje współczucia...-powiedziałem obojętnie.
-Tylko miłości! -wtrącił się Zayn.
-Pomożemy jej! -wykrzyknęli Liam i Niall.
The Helping [Polskie Tłumaczenie]
To nie jest moje opowiadanie, ja tylko tłumacze ☺ Mam pozwolenie.
-Pokaż mi blizny...-jego głos zadrżał
-Dlaczego?
-Chcę zobaczyć, ile razy byłem potrzebny, a mnie nie było...-łzy spłynęły mu po policzku.
-Dlaczego?
-Chcę zobaczyć, ile razy byłem potrzebny, a mnie nie było...-łzy spłynęły mu po policzku.
środa, 22 stycznia 2014
czwartek, 16 stycznia 2014
08. + ŚWIĘTUJEMY 2000 WYŚWIETLEŃ ♥
ŁOOOOOOOOOOOOOOOO ! WIELKIE DZIĘKI ZA KOLEJNY 1000 <3 ŁĄCZNIE BYŁO WAS TU JUŻ PONAD 2000 ♥ DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM <3 DZIĘKUJE ŻE CZYTACIE! ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA! OD RAZU MÓWIE (PIESZE?!?!?!) ŻE PIERWSZY ROZDZIAŁ NA
Dark Vegas BĘDZIE 20.01.14r.
Kocham Was słodziaki moje <3 Komentujcie!
~Knives~
Byłam przytomna, lecz moje ciało, jak i stan emocjonalny, były bardzo słabe.
Pozwólcie mi umrzeć! Kurwa, pozwólcie!
Płakałam co kilka sekund krzycząc "Chce umrzeć!"
Zastanawiacie się pewnie dlaczego... A nawet przez to, że mój szalony i złośliwy ojciec chciał mnie zabić.
...Beztrosko wyciągnąć wszystkie igły z mojego ciała, które trzymają mnie przy życiu...
******
Wybiegłam na korytarz. Krzyczałam jak szalona.
-Zabierzcie mnie stąd!
-Proszę się uspokoić panienko Rosemarie. -instruowała jedna z pielęgniarek wycierając sączącą się krew z moich ramion.
-Pozwól mi odejść... -wyszeptałam słabo.
-Puść ją! -usłyszałam znajomy, chrypliwy głos...
Harry...
-Co...Co on tu robi?!
-Przyszedł do Ciebie...Kochanie...Masz wybór...Iść do domu dziecka lub być z nim...-co słowo uspokajająco kiwała głową.
Nienawidziłam kiedy ludzie mówili do mnie jak bym oszalała. Dlaczego wszyscy są tak okrutni? Oni na prawdę nie zdają sobie sprawy co ja przeżywałam.
Pokręciłam głową myśląc w duchu: "Wraz z nim?"
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.
Lecz z domem dziecka było jeszcze gorzej. Sierociniec może być nawet uznawany za szpital psychiatryczny.
Westchnęłam.
-Kochanie...Idź do ludzi, którzy zdobędą dla Ciebie ubrania, dobrze? Pan Styles...Czeka na Ciebie...
-Nawet go nie znam! -zaatakowałam.
-Chcemy, abyś wróciła do normalnego życia, a Harry może Ci w tym pomóc.
Niechętnie maszerowałam w stronę pokoju, aby się ubrać.
*****
Pielęgniarka kazała mi usiąść w poczekalni, gdy Harry podpisywał kilka papierów.
Życie jest niesprawiedliwe...Wszystko jest nie fair...
Dlaczego inni ludzie są szczęśliwi, a ja nie?
Skanowałam wzrokiem w dół moich ramion. Blizny "rozrzucone" były po całych, dwóch rękach.
Sądzę, że te blizny mi pomogły. Dzięki nim wiem jaki rodzaj bólu nie zniosę...
-Chodźmy. -wrócił z dezaprobatą na twarzy.
Patrząc na niego powoli wstałam.
-Knives...Nie zamierzam Cię skrzywdzić...-mówił cicho, w jego oczach można było ujrzeć blask szczerości.
-Nie mów do mnie. -mruknęłam odwracając się na pięcie.
Harry westchnął.
-Słuchaj. Jeśli chcesz, aby wszystko było w porządku, po prostu współpracuj...Ale ty nawet tego nie chcesz zrobić! Pielęgniarki powiedziały, że będzie lepiej jeśli u mnie zamieszkasz...
-Pójdę...z Tobą...-wymamrotałam. -Lecz Tobie też nie zależy!
Dark Vegas BĘDZIE 20.01.14r.
Kocham Was słodziaki moje <3 Komentujcie!
~Knives~
Byłam przytomna, lecz moje ciało, jak i stan emocjonalny, były bardzo słabe.
Pozwólcie mi umrzeć! Kurwa, pozwólcie!
Płakałam co kilka sekund krzycząc "Chce umrzeć!"
Zastanawiacie się pewnie dlaczego... A nawet przez to, że mój szalony i złośliwy ojciec chciał mnie zabić.
...Beztrosko wyciągnąć wszystkie igły z mojego ciała, które trzymają mnie przy życiu...
******
Wybiegłam na korytarz. Krzyczałam jak szalona.
-Zabierzcie mnie stąd!
-Proszę się uspokoić panienko Rosemarie. -instruowała jedna z pielęgniarek wycierając sączącą się krew z moich ramion.
-Pozwól mi odejść... -wyszeptałam słabo.
-Puść ją! -usłyszałam znajomy, chrypliwy głos...
Harry...
-Co...Co on tu robi?!
-Przyszedł do Ciebie...Kochanie...Masz wybór...Iść do domu dziecka lub być z nim...-co słowo uspokajająco kiwała głową.
Nienawidziłam kiedy ludzie mówili do mnie jak bym oszalała. Dlaczego wszyscy są tak okrutni? Oni na prawdę nie zdają sobie sprawy co ja przeżywałam.
Pokręciłam głową myśląc w duchu: "Wraz z nim?"
Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie.
Lecz z domem dziecka było jeszcze gorzej. Sierociniec może być nawet uznawany za szpital psychiatryczny.
Westchnęłam.
-Kochanie...Idź do ludzi, którzy zdobędą dla Ciebie ubrania, dobrze? Pan Styles...Czeka na Ciebie...
-Nawet go nie znam! -zaatakowałam.
-Chcemy, abyś wróciła do normalnego życia, a Harry może Ci w tym pomóc.
Niechętnie maszerowałam w stronę pokoju, aby się ubrać.
*****
Pielęgniarka kazała mi usiąść w poczekalni, gdy Harry podpisywał kilka papierów.
Życie jest niesprawiedliwe...Wszystko jest nie fair...
Dlaczego inni ludzie są szczęśliwi, a ja nie?
Skanowałam wzrokiem w dół moich ramion. Blizny "rozrzucone" były po całych, dwóch rękach.
Sądzę, że te blizny mi pomogły. Dzięki nim wiem jaki rodzaj bólu nie zniosę...
-Chodźmy. -wrócił z dezaprobatą na twarzy.
Patrząc na niego powoli wstałam.
-Knives...Nie zamierzam Cię skrzywdzić...-mówił cicho, w jego oczach można było ujrzeć blask szczerości.
-Nie mów do mnie. -mruknęłam odwracając się na pięcie.
Harry westchnął.
-Słuchaj. Jeśli chcesz, aby wszystko było w porządku, po prostu współpracuj...Ale ty nawet tego nie chcesz zrobić! Pielęgniarki powiedziały, że będzie lepiej jeśli u mnie zamieszkasz...
-Pójdę...z Tobą...-wymamrotałam. -Lecz Tobie też nie zależy!
niedziela, 12 stycznia 2014
Założyłam bloga !
Postanowiłam pisać własne opowiadanie! Zapraszam !
http://dark-vegas.blogspot.com/ <---- KLIK!
zapraszam!
SPOKOJNIE....BĘDĘ DALEJ TŁUMACZYĆ THE HELPING !
http://dark-vegas.blogspot.com/ <---- KLIK!
zapraszam!
SPOKOJNIE....BĘDĘ DALEJ TŁUMACZYĆ THE HELPING !
sobota, 11 stycznia 2014
07. cz. 2
Ejj słodziaki...Mam złą wiadomość... Możliwe, że w niedziele (tj. 12.01.2014r.) nie będzie 8 rozdziału :(((((
Ale możliwie! Wszystko się okaże!
Jakby co rozdział 8 będzie dopiero czwartek/piątek, ponieważ mam sprawdzian z geografii, chemii i jeszcze kartkówka ze szwabskiego (niemieckiego, tylko ja mówię szwabski XD) sorcia sorcia sorcia!
jeszcze raz chcę podziękować za 1000 wyświetleń! Jejciuuu ♥
Przeważnie nie pozwalają mi pokazywać mojego prawdziwego JA. Co by się stało gdybym to zrobił? Kto wie, co powiedział by menadżer...
-Harry? -zapukał do drzwi.
Nie odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że uzna, że śpię i zostawi mnie w spokoju.
-Wiem, że nie śpisz...Słyszałem jak rozmawiałeś kilka sekund temu.
-Nie jestem w nastroju do rozmowy... -zmarszczyłem brwi.
-Ty nigdy nie jesteś...Mów co się dzieje.
-Nic ważnego...Nie trzeba się martwić...-skłamałem.
-Hazz, wiem że coś cię gryzie...Po prostu otwórz drzwi...
Zajęło mi chwilkę przemyślenie tego czy otworzyć, czy też nie.
Nagle coś we mnie drgnęło. Po chwili Liam znajdował się już w pokoju.
-Chcesz o tym porozmawiać? -zapytał niepewnie.
-To długa historia...Ale dobrze...
Ostatecznie opowiedziałem przyjacielowi co wydarzyło się w ciągu tych dwóch ostatnich dni.
-Gdzie ona teraz jest? -jego głos przybrał barwę smutku.
-Jest...Jest w szpitalu...-jęknąłem nerwowo.
-Co z nią potem będzie? Ona nie ma dokąd pójść Harry! Nie możesz jej zostawić!
-Nie mogę tak po prostu ją "przygarnąć"... -spuściłem głowę.
-Nie wiem kim ona jest, ale...Myślę, że powinieneś się nią zaopiekować. To tylko dziewczyna!
-Ona nie jest tylko dziewczyną...Ona jest inna...
Krótki wieeeem :(
Jak myślicie co zrobi Haz?
Komentujcie!
Ale możliwie! Wszystko się okaże!
Jakby co rozdział 8 będzie dopiero czwartek/piątek, ponieważ mam sprawdzian z geografii, chemii i jeszcze kartkówka ze szwabskiego (niemieckiego, tylko ja mówię szwabski XD) sorcia sorcia sorcia!
jeszcze raz chcę podziękować za 1000 wyświetleń! Jejciuuu ♥
Przeczesałem palcem swoje potargane loki. Zamknąłem oczy i zastanawiałem się czy z Knives wszystko w porządku.
Po chwili westchnąłem i przegryzłem dolną wargę.
-Rosamarie zasnęła godzinę temu. Za 30 minut powinna się obudzić.
-A jeśli nie?
-Na pewno się obudzi panie Styles. -zapewniała.
Nie sadzę, że coś mnie może w tym momencie uspokoić.
-Na co czekacie? Ja uratowałem ją tylko przez przypadek...
-Ona czuje się przy tobie bezpieczna...Harry, lekarze bardzo o nią dbają, lecz zauważyliśmy cięcia na jej nadgarstkach, myśleliśmy o terapeucie, ale...
Po chwili westchnąłem i przegryzłem dolną wargę.
-Rosamarie zasnęła godzinę temu. Za 30 minut powinna się obudzić.
-A jeśli nie?
-Na pewno się obudzi panie Styles. -zapewniała.
Nie sadzę, że coś mnie może w tym momencie uspokoić.
-Na co czekacie? Ja uratowałem ją tylko przez przypadek...
-Ona czuje się przy tobie bezpieczna...Harry, lekarze bardzo o nią dbają, lecz zauważyliśmy cięcia na jej nadgarstkach, myśleliśmy o terapeucie, ale...
-Nie! Terapeuta jej na pewno nie pomoże! -przerwałem kobiecie.
-Ale uważamy, że...-jej głos przycichł. -W jaki sposób wy ze sobą rozmawiacie, patrzycie...Panie Styles...Ona potrzebuje kogoś, kto by chciał jej pomóc...
-Że co? Nie jestem kimś kto mógłby jej pomóc! Nie mam doświadczenia! Ja jestem...Po prostu zwykłym człowiekiem! -krzyczałem w telefon.
-Nie jesteś zwykłam człowiekiem...Wiem kim jesteś...-zaczęła. -Śpiewasz, masz karierę.Masz wspaniałe życie! Nie każdy człowiek tak ma.
Nie zawsze...Teraz na przykład jest do dupy.
-Ona cię potrzebuje. Lekarze nie będą mogli ciągle przy niej być...Jest teraz bardzo osłabiona, potem...może być jeszcze gorzej...
-Nie wiem...Przykro mi, ale musicie postarać się o kogoś innego...-zakończyłem rozmowę. Nie chciałem słyszeć już przekonujących słów pielęgniarki. Nie chce być wciągnięty w coś, czego będę potem żałować.
-Że co? Nie jestem kimś kto mógłby jej pomóc! Nie mam doświadczenia! Ja jestem...Po prostu zwykłym człowiekiem! -krzyczałem w telefon.
-Nie jesteś zwykłam człowiekiem...Wiem kim jesteś...-zaczęła. -Śpiewasz, masz karierę.Masz wspaniałe życie! Nie każdy człowiek tak ma.
Nie zawsze...Teraz na przykład jest do dupy.
-Ona cię potrzebuje. Lekarze nie będą mogli ciągle przy niej być...Jest teraz bardzo osłabiona, potem...może być jeszcze gorzej...
-Nie wiem...Przykro mi, ale musicie postarać się o kogoś innego...-zakończyłem rozmowę. Nie chciałem słyszeć już przekonujących słów pielęgniarki. Nie chce być wciągnięty w coś, czego będę potem żałować.
Przeważnie nie pozwalają mi pokazywać mojego prawdziwego JA. Co by się stało gdybym to zrobił? Kto wie, co powiedział by menadżer...
-Harry? -zapukał do drzwi.
Nie odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że uzna, że śpię i zostawi mnie w spokoju.
-Wiem, że nie śpisz...Słyszałem jak rozmawiałeś kilka sekund temu.
-Nie jestem w nastroju do rozmowy... -zmarszczyłem brwi.
-Ty nigdy nie jesteś...Mów co się dzieje.
-Nic ważnego...Nie trzeba się martwić...-skłamałem.
-Hazz, wiem że coś cię gryzie...Po prostu otwórz drzwi...
Zajęło mi chwilkę przemyślenie tego czy otworzyć, czy też nie.
Nagle coś we mnie drgnęło. Po chwili Liam znajdował się już w pokoju.
-Chcesz o tym porozmawiać? -zapytał niepewnie.
-To długa historia...Ale dobrze...
Ostatecznie opowiedziałem przyjacielowi co wydarzyło się w ciągu tych dwóch ostatnich dni.
-Gdzie ona teraz jest? -jego głos przybrał barwę smutku.
-Jest...Jest w szpitalu...-jęknąłem nerwowo.
-Co z nią potem będzie? Ona nie ma dokąd pójść Harry! Nie możesz jej zostawić!
-Nie mogę tak po prostu ją "przygarnąć"... -spuściłem głowę.
-Nie wiem kim ona jest, ale...Myślę, że powinieneś się nią zaopiekować. To tylko dziewczyna!
-Ona nie jest tylko dziewczyną...Ona jest inna...
Krótki wieeeem :(
Jak myślicie co zrobi Haz?
Komentujcie!
piątek, 10 stycznia 2014
1000 ♥
Hejoszka słodziaki!
Dziś wielkie święto, albowiem na blogu już jest ponad 1000 wyświetleń (Jejciu!!!)
Chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że czytacie!
Kocham Was z całego serca i liczę na kolejny tysiąc!
Zapraszam do obserwowania bloga oraz komentowania!
Komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie!
Może się powtarzam, ale...
KOCHAM WAS NO!
hahhhahahahahahahaahha nawet nie wiecie jak się ciesze!
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!
Aaaaaaa ♥
czwartek, 9 stycznia 2014
07. cz.1
Czesia Miski :* (zabije moją koleżankę Kamile przez nią tak mówię i piszę)
Nowy rozdział! Miał byś dopiero w sobotę lu w piątek ale jest dzisiaj! Cieszycie się??? :D Dziękuję, że czytacie. Jestem Wam bardzo wdzięczna! Normalnie...KOCHAM WAS SŁODZIAKI WY MOJE ! Jejciu :*
Nowy rozdział! Miał byś dopiero w sobotę lu w piątek ale jest dzisiaj! Cieszycie się??? :D Dziękuję, że czytacie. Jestem Wam bardzo wdzięczna! Normalnie...KOCHAM WAS SŁODZIAKI WY MOJE ! Jejciu :*
~Harry~
Zostawiłem...
Zostawiłem ją...
Nie potrzebuje mnie...
To wszystko było na nic.
Zostawiłem ją...
Nie potrzebuje mnie...
To wszystko było na nic.
Spotkanie tej dziewczyny to była pomyłka. Ona po prostu zapomniała co się stało...
Niedługo po tym incydencie znalazłem się w domu.
Znajdowałem się na kanapie i oglądałem coś w telewizji, gdy nagle jakaś postać usiadła koło mnie.
To był Liam.
-Hazz! Gdzie ty byłeś przez ostatnie dni? Martwiliśmy się o Ciebie! -zaatakował mnie.
Westchnąłem. Założę się, że w tym momencie wyglądałem jak zombie.
-Harry...Mów! -ręka Louisa kołysała się w lewo i w prawo przed moim nosem.
-Nic...Po prostu nic...-wstałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
Powiedzieć chłopakom o Knives? Kto wie co może się zdarzyć. Nie chcę, aby angażowali się w to z czym mam do czynienia. Jeśli wyjawię im o próbie samobójczej dziewczyny to kto wie co może się z nią stać, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Zamknąłem się w pomieszczeniu.
Przenosząc się w swój własny świat ignorowałem prośby chłopców, którzy byli za drzwiami.
Teraz po prostu chcę być sam...
~Knives~
Obudziłam się nie mając pojęcia co się wcześniej wydarzyło. Zajęło mi chwilkę, aby uświadomić sobie, że postać która siedziała na krześle obok mojego łóżka zniknęła.
Harry...
Zostawił mnie.
Rozglądałam się na boki. Wtem moim oczom ukazała się postać mojego taty stojącego w drzwiach.
Strach przeszył moje ciało, a podświadomość mówiła mi, że coś złego się wydarzy.
Podszedł do mnie bliżej.
-Ty mała dziwko. Co ja Ci mówiłem? -z każdym słowem pluł jadem. Zamknęłam oczy czując, że jego oddech styka się z moją twarzą.
-Wiesz...To twoja wina! Ty zabiłaś matkę...-powiedział to z całkowitym obrzydzeniem. -A teraz mam zamiar zabić Ciebie...
Chciałam krzyknąć, lecz jego silne dłonie naciskały na moją szyję.
On mnie dusi...
Próbowałam złapać oddech. Na nic. Powoli brakowało mi tlenu. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Jedynie co widziałam to jego groźny wyraz twarzy.
-Jesteś tylko niechcianym kawałkiem śmiecia. -osłabiałam się bezpośrednio pod jego dotykiem.
Wtem z wielkim hukiem lekarze przybyli do sali. To była ostatnia szansa, abym mogła umrzeć i dołączyć do mamy...
Wszystko działo się szybko.
Ból z szyi ustąpił.
Mój wzrok stawał się coraz bardziej rozmyty.
A głos powtarzający słowa "Wszystko będzie w porządku" powoli zanikał...
~Harry~
Wibracje mojego telefonu przerwały mi sen. Energicznie sięgnąłem po komórkę.
-Proszę?
-Rozmawiam z panem Harry'm Styles'em?
-Umm...Tak...-zmarszczyłem brwi. Mój głos wydawał się pytający.
-Był pan częstą osobą odwiedzającą pannę Rosemarie McKinley w szpitalu, mam rację?
-Wydaję mi się, że lepiej jej beze mnie...Chciałem jej pomóc,ale ona nie chciała...
-Panie Styles...Pewien mężczyzna, podający się za jej ojca, przyszedł do panienki i próbował ją udusić. W porę przyszli lekarze i uratowali ją do śmierci, a mężczyznę zabrała policja. -kobieta mówiła powoli. .
Milczałem. Przecież ona nie jest moim obowiązkiem. Ale...Martwiłem się o nią...
Jej ojciec? Próbował zabić własną córkę?
Westchnąłem. Nie powianiem o tym myśleć...
-Możemy przenieść ją do Ciebie, albo od lokalnego sierocińca...
-Co z matką? A rodzeństwo?
-Jest jedynaczką. A jej mama...Zginęła zaledwie kilka dni temu...Biedna dziewczyna...-powiedziała współczująco.
Moje serce rozpadło się. Słysząc, że nie ma nikogo.Matka nie żyję, a ojciec próbował ją zabić.
Wkurzone na Harrego? Bo ja tak!
Niedługo po tym incydencie znalazłem się w domu.
Znajdowałem się na kanapie i oglądałem coś w telewizji, gdy nagle jakaś postać usiadła koło mnie.
To był Liam.
-Hazz! Gdzie ty byłeś przez ostatnie dni? Martwiliśmy się o Ciebie! -zaatakował mnie.
Westchnąłem. Założę się, że w tym momencie wyglądałem jak zombie.
-Harry...Mów! -ręka Louisa kołysała się w lewo i w prawo przed moim nosem.
-Nic...Po prostu nic...-wstałem i ruszyłem w stronę mojego pokoju.
Powiedzieć chłopakom o Knives? Kto wie co może się zdarzyć. Nie chcę, aby angażowali się w to z czym mam do czynienia. Jeśli wyjawię im o próbie samobójczej dziewczyny to kto wie co może się z nią stać, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Zamknąłem się w pomieszczeniu.
Przenosząc się w swój własny świat ignorowałem prośby chłopców, którzy byli za drzwiami.
Teraz po prostu chcę być sam...
~Knives~
Obudziłam się nie mając pojęcia co się wcześniej wydarzyło. Zajęło mi chwilkę, aby uświadomić sobie, że postać która siedziała na krześle obok mojego łóżka zniknęła.
Harry...
Zostawił mnie.
Rozglądałam się na boki. Wtem moim oczom ukazała się postać mojego taty stojącego w drzwiach.
Strach przeszył moje ciało, a podświadomość mówiła mi, że coś złego się wydarzy.
Podszedł do mnie bliżej.
-Ty mała dziwko. Co ja Ci mówiłem? -z każdym słowem pluł jadem. Zamknęłam oczy czując, że jego oddech styka się z moją twarzą.
-Wiesz...To twoja wina! Ty zabiłaś matkę...-powiedział to z całkowitym obrzydzeniem. -A teraz mam zamiar zabić Ciebie...
Chciałam krzyknąć, lecz jego silne dłonie naciskały na moją szyję.
On mnie dusi...
Próbowałam złapać oddech. Na nic. Powoli brakowało mi tlenu. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Jedynie co widziałam to jego groźny wyraz twarzy.
-Jesteś tylko niechcianym kawałkiem śmiecia. -osłabiałam się bezpośrednio pod jego dotykiem.
Wtem z wielkim hukiem lekarze przybyli do sali. To była ostatnia szansa, abym mogła umrzeć i dołączyć do mamy...
Wszystko działo się szybko.
Ból z szyi ustąpił.
Mój wzrok stawał się coraz bardziej rozmyty.
A głos powtarzający słowa "Wszystko będzie w porządku" powoli zanikał...
~Harry~
Wibracje mojego telefonu przerwały mi sen. Energicznie sięgnąłem po komórkę.
-Proszę?
-Rozmawiam z panem Harry'm Styles'em?
-Umm...Tak...-zmarszczyłem brwi. Mój głos wydawał się pytający.
-Był pan częstą osobą odwiedzającą pannę Rosemarie McKinley w szpitalu, mam rację?
-Wydaję mi się, że lepiej jej beze mnie...Chciałem jej pomóc,ale ona nie chciała...
-Panie Styles...Pewien mężczyzna, podający się za jej ojca, przyszedł do panienki i próbował ją udusić. W porę przyszli lekarze i uratowali ją do śmierci, a mężczyznę zabrała policja. -kobieta mówiła powoli. .
Milczałem. Przecież ona nie jest moim obowiązkiem. Ale...Martwiłem się o nią...
Jej ojciec? Próbował zabić własną córkę?
Westchnąłem. Nie powianiem o tym myśleć...
-Możemy przenieść ją do Ciebie, albo od lokalnego sierocińca...
-Co z matką? A rodzeństwo?
-Jest jedynaczką. A jej mama...Zginęła zaledwie kilka dni temu...Biedna dziewczyna...-powiedziała współczująco.
Moje serce rozpadło się. Słysząc, że nie ma nikogo.Matka nie żyję, a ojciec próbował ją zabić.
Wkurzone na Harrego? Bo ja tak!
wtorek, 7 stycznia 2014
06.
Mam taki pomysł, aby założyć osobnego bloga z one-shot'ami ☺ W mojej głowie, aż roi się od pomysłów ☺ Ale to chyba dopiero po tłumaczeniu W tym rozdziale mogą pojawić się błędy interpunkcyjne XD.
~Harry~
Starałem się utrzymać oczy otwarte, aby być pewien, że z Knives wszystko w porządku. By upewnić się, że znów nie spróbuje...
Nagle znalazłem się w Krainie Morfeusza.
Leniwie otworzyłem oczy. Westchnąłem, gdy na zegarze migotały czerwone liczby wskazujące godzinę 2 w nocy. Spojrzałem na Knives. Spała. W pomieszczeniu panował półmrok. Mała lampka w kącie pokoju lekko oświetlała twarz dziewczyny. W tle można było usłyszeć ciche odgłosy z telewizora.
Skupiłem wzrok na ekranie niewielkiego pudła. Miałem nadzieje, że to tylko sen na jawie.
-Harry Styles łamie kolejne serce dziewczyny -słuchałem z niedowierzaniem.- Na naszych oczach Carolina Flack ze łzami w oczach opuszcza dom jej byłego partnera. Udało nam się przeprowadzić z nią krótki wywiad.
Westchnąłem. kolejna głupia i fałszywa opowieść o mnie...
-Co się stało Caroline? Gdzie jest Harry? -zapytał reporter.
-Nigdy jemu nie ufaj...Po prostu...-wybuchnęła jeszcze większym płaczem niż przed chwilą.
Na mojej twarzy było znać smutek. Zrobili ze mnie potwora... Zmienili mnie w coś kim nie byłem...Boli mnie to, że za każdym razem trzeba grać z tymi gównianymi plotkami. Nie mam już siły. Choć przyzwyczaiłem się do fałszywych oskarżeń...Raczej zmuszony zostałem nauczyć się nie przejmowaniem tym...
Po raz kolejny nikt nie był po mojej stronie...Byłem sam.
A Knives? Przy niej byłem "prawdziwy". Przy niej czułem się jak mój stary ja!
Oczywiście to nie potrwa długo...Prędzej czy później posłucha tych plotek, przerazi się osoby, którą stworzyły media...Albo i nie? Może zostaniemy przyjaciółmi?
Nic dobrego nie przychodzi tak łatwo...Nie będę robić sobie nadziei.
-Harry? -nagle usłyszałem mamrotanie Knives.
Odwróciłem się w jej stronę patrząc na nią z obolałym wyrazem twarzy.
- Jestem tutaj...-wyszeptałem.
-Która godzina?
-Nawet jest jeszcze blisko do światła dziennego. Powinnaś iść spać.-skinąłem głową.
-Ty też. -nalegała. Nie musisz być tu całą noc. Męczysz się...
-Miałem zamiar to zrobić. -próbowałem utrzymać oczy otwarte.
Głośno westchnęła i lekko zatrzepotała oczami.
Była...piękna. Dopiero teraz zobaczyłem, że wygląda jak anioł.
-Co? -zapytała nieśmiało.
-Nic...Po porostu...Jesteś piękna...
Jej reakcja mnie zaskoczyła. Śmiała się.
-Kto ci płaci?
-Mi? Nikt. -odpowiedziałem z niedowierzaniem.
Dziewczyna przegryzła wargę. Była zła.
-Przestań kłamać! Przestań mówić mi takie rzeczy, które sprawiają, że chcę zatrzymać czas! Nienawidzę tego, nienawidzę ciebie! -krzyknęła. Byłem w szoku
Po chwili zaczęła szlochać.
-Wyjdź! Nie potrzebuje twojej głupiej miłości!
Nic nie odpowiedziałem, a ona zaczęła jeszcze głośniej wrzeszczeć.
-Wyjdź! Chcę żebyś wyszedł! Przestań dbać o mnie!
Niespodziewanie wpadł lekarz. Krzątające się pielęgniarki odpychały mnie za drzwi
-Nie dotykaj jej! Nie, nie, nie! -błagałem zamykając oczy na widok tego co z nią robią.
Lekarze rzucali ją po łóżku starając przypiąć do jej nadgarstków czarne pasy. Z zamkniętych oczu dziewczyny lały się małe strumyki łez i krwi. Jej ciało drżało.
Wtem zasnęła.
Łza spłynęła mi po policzku.
Co miałem zrobić?
~Harry~
Starałem się utrzymać oczy otwarte, aby być pewien, że z Knives wszystko w porządku. By upewnić się, że znów nie spróbuje...
Nagle znalazłem się w Krainie Morfeusza.
Leniwie otworzyłem oczy. Westchnąłem, gdy na zegarze migotały czerwone liczby wskazujące godzinę 2 w nocy. Spojrzałem na Knives. Spała. W pomieszczeniu panował półmrok. Mała lampka w kącie pokoju lekko oświetlała twarz dziewczyny. W tle można było usłyszeć ciche odgłosy z telewizora.
Skupiłem wzrok na ekranie niewielkiego pudła. Miałem nadzieje, że to tylko sen na jawie.
-Harry Styles łamie kolejne serce dziewczyny -słuchałem z niedowierzaniem.- Na naszych oczach Carolina Flack ze łzami w oczach opuszcza dom jej byłego partnera. Udało nam się przeprowadzić z nią krótki wywiad.
Westchnąłem. kolejna głupia i fałszywa opowieść o mnie...
-Co się stało Caroline? Gdzie jest Harry? -zapytał reporter.
-Nigdy jemu nie ufaj...Po prostu...-wybuchnęła jeszcze większym płaczem niż przed chwilą.
Na mojej twarzy było znać smutek. Zrobili ze mnie potwora... Zmienili mnie w coś kim nie byłem...Boli mnie to, że za każdym razem trzeba grać z tymi gównianymi plotkami. Nie mam już siły. Choć przyzwyczaiłem się do fałszywych oskarżeń...Raczej zmuszony zostałem nauczyć się nie przejmowaniem tym...
Po raz kolejny nikt nie był po mojej stronie...Byłem sam.
A Knives? Przy niej byłem "prawdziwy". Przy niej czułem się jak mój stary ja!
Oczywiście to nie potrwa długo...Prędzej czy później posłucha tych plotek, przerazi się osoby, którą stworzyły media...Albo i nie? Może zostaniemy przyjaciółmi?
Nic dobrego nie przychodzi tak łatwo...Nie będę robić sobie nadziei.
-Harry? -nagle usłyszałem mamrotanie Knives.
Odwróciłem się w jej stronę patrząc na nią z obolałym wyrazem twarzy.
- Jestem tutaj...-wyszeptałem.
-Która godzina?
-Nawet jest jeszcze blisko do światła dziennego. Powinnaś iść spać.-skinąłem głową.
-Ty też. -nalegała. Nie musisz być tu całą noc. Męczysz się...
-Miałem zamiar to zrobić. -próbowałem utrzymać oczy otwarte.
Głośno westchnęła i lekko zatrzepotała oczami.
Była...piękna. Dopiero teraz zobaczyłem, że wygląda jak anioł.
-Co? -zapytała nieśmiało.
-Nic...Po porostu...Jesteś piękna...
Jej reakcja mnie zaskoczyła. Śmiała się.
-Kto ci płaci?
-Mi? Nikt. -odpowiedziałem z niedowierzaniem.
Dziewczyna przegryzła wargę. Była zła.
-Przestań kłamać! Przestań mówić mi takie rzeczy, które sprawiają, że chcę zatrzymać czas! Nienawidzę tego, nienawidzę ciebie! -krzyknęła. Byłem w szoku
Po chwili zaczęła szlochać.
-Wyjdź! Nie potrzebuje twojej głupiej miłości!
Nic nie odpowiedziałem, a ona zaczęła jeszcze głośniej wrzeszczeć.
-Wyjdź! Chcę żebyś wyszedł! Przestań dbać o mnie!
Niespodziewanie wpadł lekarz. Krzątające się pielęgniarki odpychały mnie za drzwi
-Nie dotykaj jej! Nie, nie, nie! -błagałem zamykając oczy na widok tego co z nią robią.
Lekarze rzucali ją po łóżku starając przypiąć do jej nadgarstków czarne pasy. Z zamkniętych oczu dziewczyny lały się małe strumyki łez i krwi. Jej ciało drżało.
Wtem zasnęła.
Łza spłynęła mi po policzku.
Co miałem zrobić?
Subskrybuj:
Posty (Atom)